Filatelistyczna inwestycja – czy warto?
Dla większości zwykła opłata za nadanie listu, dla niektórych synonim najcenniejszego dzieła sztuki, a dla jeszcze innych jedna z form alternatywnego lokowania kapitału - znaczki pocztowe.
Czy rzeczywiście można na nich zarobić? Na co zwrócić uwagę rozważając możliwość znaczkowej inwestycji? Czy może ona się w ogóle opłacać?
Najcenniejsze błędy
Filatelistyka, choć to jedynie część jej obszaru, utożsamiana jest z kolekcjonowaniem znaczków pocztowych w ramach popularnego hobby. Zbieractwu podlegają przy tym zarówno egzemplarze i serie znaczków produkowane w celach kolekcjonerskich, jak i te wykonane z myślą o przeznaczeniu czysto pocztowym. Co ciekawe, w kręgu obecnie najcenniejszych egzemplarzy znajduje się wiele znaczków, których powstanie jest wynikiem błędu drukarskiego. Taka geneza ich powstania sprawia, że po wykryciu błędu były one szybko wycofywane ze sprzedaży, przez co ich liczba emisyjna była bardzo ograniczona, a dodatkowo, z racji pomyłki, same w sobie były one wyjątkowe. Przykładem mogą być tu dwa znaczki wydane na Mauritiusie w 1847 roku, tak zwane red penny i blue penny, które zamiast wpisu Post Paid posiadają zapis Post Office. Choć ich nominalna cena to jeden i dwa pensy, to obecnie ich wartość przekracza już okrągły milion dolarów. Podobnie sprawa ma się z wyprodukowanym w Szwecji tzw. Treskilling Yellow z 1855 roku. Jego wyjątkowość polega na tym, że inne znaczki z tej serii są zielone, a ten z racji pomyłki drukarza jest żółty- jego obecna wartość rynkowa to około 3,5 miliona euro. Nieco mniej, bo około miliona dolarów amerykańskich kosztuje Inverted Curtiss Jenny z 1918 roku - na części znaczków serii przedstawiony na nich samolot Curtiss JN-4 wydrukowany został do góry nogami.
Rynek inwestycyjny
Ranga niektórych znaczków pocztowych urosła do miana prawdziwych dzieł sztuki, co obrazują przedstawione powyżej ceny najsławniejszych, a jednocześnie najbardziej pożądanych egzemplarzy. Szacuje się przy tym, że w globalnym rynku kolekcjonerskim znaczków pocztowych, wartym około dziesięciu miliardów dolarów, uczestniczy blisko 50 milionów kolekcjonerów. Między innymi właśnie z racji swoich rozmiarów i wartości rynek filatelistyczny staje się coraz bardziej popularnym rynkiem inwestycji alternatywnych.
Choć zakłada się, że stopa zwrotu inwestycji w znaczki pocztowe wynosi około 5-7 procent w skali roku, to jest to dość przekłamany obraz filatelistycznych zysków. Po pierwsze wspomniane zyski wynoszą mniej więcej tyle, ile da się obecnie zarobić na najzwyczajniejszej lokacie bankowej, a po drugie dotyczą określonego typu znaczków. By rozpocząć inwestycje w znaczki nie wystarczy więc jedna wizyta w placówce Poczty Polskiej i zakup arkusza „najzwyklejszych” znaczków, które przez kolejne pięćdziesiąt lat nie zmienią swojej wartości, a później wzrost ten będzie znikomy. Nie zmienia to jednak faktu, że na znaczkach faktycznie da się zarobić. Zyskać można przy tym naprawdę dużo, bo wspominana stopa zwrotu wynieść może nawet kilka tysięcy procent.
Specyfika rynku
Kluczem do sukcesu na filatelistycznym rynku jest, poza sporą dawką szczęścia, po prostu wiedza specjalistyczna. Trzeba wiedzieć co kolekcjonować, które egzemplarze warto zakupić i jaka ma być ich cena zarówno kupna, jak i późniejszej sprzedaży. Nie wystarczy tu jedynie posiadanie żyłki do biznesu. By rozpocząć inwestycje związane z obrotem znaczkami pocztowymi, należy posiadać minimum średnią wiedzę z zakresu historii filatelistyki. Jedynie odpowiednio dobrana, ale i stosownie przechowywana i chroniona kolekcja znaczków przynieść może satysfakcjonujące zyski. Należy przy tym zwrócić uwagę także na to, że bez odpowiedniej znajomości rynku i jego uczestników nie będziemy w stanie pozyskać produktu, który uda się w przyszłości sprzedać z zyskiem. Brak szczegółowego i usystematyzowanego cennika znaczków pocztowych sprawia, że istnieje spore ryzyko przeinwestowania, czyli zakupu znaczka po znacznie zawyżonej cenie. Z drugiej strony doprowadzić to może do tego, że nie będziemy zdawali sobie sprawy z potencjału finansowego proponowanego nam egzemplarza, a przez to z racji niewiedzy po prostu nie kupimy znaczka, którego wartość rynkowa jest znacznie wyższa od proponowanej nam ceny zakupu. Cena znaczków bowiem tylko w części uzależniona jest od ich wieku, a większy wpływ na nią posiada rzadkość występowania danego egzemplarza – może się więc okazać, że potencjalnie nieinteresujący znaczek z 1994 roku będzie, z racji jego niewielkiej liczby emisyjnej, pięciokrotnie droższy od stuletniego znaczka, w przypadku którego do dziś dnia w stanie idealnym zachowało się 15 tysięcy jego egzemplarzy.
W ramach podsumowania stwierdzić należy, że z racji wielości zmiennych i ogromnej wiedzy, którą posiadać muszą osoby zainteresowane inwestycjami w znaczki pocztowe, inwestować w filatelistykę winni zaznajomieni z tematyką pasjonaci lub osoby, które z założenia gotowe są do poświęcenia znacznej ilości czasu, pozwalającego na poznanie i zrozumienie tego bardzo specyficznego i trudnego rynku inwestycyjnego.